Sukienka menstruacyjna
Filozofia, jaka sukienka na miesiączkę, materiał

Materiał

Gdy tworzyliśmy sukienkę menstruacyjną, doszliśmy do konieczności podjęcia decyzji, którą trzeba podjąć gdy tworzy się dowolny ubiór. Z czego ją szyjemy? Wydawało nam się, że znamy się dobrze na materiałach. Na szczęście na naszej drodze poznaliśmy ludzi, którzy na tym znają się naprawdę świetnie. To była bardzo ciekawa przygoda.

Ekologia, komfort i świeżość w trakcie menstruacji są dla nas kluczowe, dlatego na wstępie odpadły wszystkie sztuczne materiały. Chcieliśmy być jak najbliżej natury i to tej adekwatnej do naszego regionu geograficznego. Wybór padł na len lub konopie. Wiedzieliśmy, że tkanina będzie musiała być barwiona, bo ciemne kolory łatwiej zamaskują ewentualne przecieki krwi. Wykonaliśmy moc rysunków, analiz i planowania kosztów i cen. Wydawało nam się, że to strzał w dziesiątkę. Umówiliśmy się na spotkanie z konstruktorką odzieży. Pełni pasji i zaangażowania opowiadaliśmy o projekcie. Że przełom, że pierwszy taki na rynku, że potrzebny kobietom, że komfortowy i w ogóle i w szczególe. A potem przemówiła Pani Asia.

A wiecie, że to się nie uda?

Nas wbiło w fotele. Ale jak to? Ale dlaczego? Przecież to taki super pomysł. Pomysł faktycznie podobał i podoba się do dziś. Nie wiedzieliśmy tylko, że len i konopie, gdy są wilgotne to robią się sztywne. Z materiału, który przyjemnie się nosiło, naturalnie pięknie „oddychał” robi się szmatka z papieru ściernego. Nie jest to zdecydowanie coś, co chce się mieć blisko okolic intymnych zwłaszcza w trakcie okresu. Konstrukcja sukienki na szczęście ruszyła, a postęp prac zmotywował nas do przyspieszenia poszukiwań kolejnego materiału. Wiedzieliśmy, że trzeba nieco poszerzyć zakres geograficzny. Z polskich pól przenieśliśmy się na bezkresne równiny Alabamy i zaczęliśmy rozważać bawełnę. 

Jakie macie pierwsze skojarzenia z bawełną? T-shirty? Dresy? Raczej nic, co ma szansę być estetyczne i przyciągające. Bawełna koszulkowa? Za cienka. Dresowa? Za gruba, zwłaszcza na lato. Jakoś nie po drodze nam było z tą bawełną. Jest nieelegancka i trywialna. Kombinowaliśmy dalej i trafiliśmy na słowo, które brzmi sztucznie, ale okazało się ciekawym tropem.

Wiskoza - materiał na sukienkę menstruacyjną?

W sumie wszystko ładnie pięknie. Włókno materiałowe pozyskiwane z drewna. Surowiec naturalny, odnawialny, niepozyskiwany od zwierząt (jak np. jedwab). To był całkiem sensowny pomysł i co ważne dostał akcept Pani Asi. Spoczęliśmy sobie wygodnie na laurach i chyba nawet odszyliśmy jedną sztukę z wiskozy i była całkiem przyjemna. A potem świat postanowił zdzielić nas mokrą ścierą po głowie.

Przeskakując po kanałach trafiliśmy na film dokumentalny o szybkiej modzie (ten temat też w sumie poruszymy w newsletterach). Jednym z wątków tego filmy było to, jak duże marki modowe działają wizerunkowo aby wybielić swoje wątpliwe etycznie działania. Przykładem tego było właśnie wytwarzanie wiskozy. 

Co za koszmar..

Firmy śmiało i radośnie komunikują, że szyją z naturalnego włókna jakim jest wiskoza. Nie wspominając ani słowem na temat tego, jak wygląda proces przemiany drewna we włókno. W przypadku np. lnu jest to dość naturalne – łodyga lnu jak ją rozwarstwić składa się z włókien. Drewno? Nie za bardzo, prawda? Liczba, moc i szkodliwość substancji, którymi traktuje się drewno, aby stało się włóknem wiskozy jest zatrważająca. Ług sodowy, siarczek węgla i kwas siarkowy to takie top 3 przyjemniaczków w tym procesie. Nie ma problemu powiecie? Przecież nie czujemy tego na ciele ubierając się we włókna wiskozowe? Problem leży odrobinę gdzie indziej. Największe fabryki produkujące wiskozę mieszczą się w krajach trzeciego świata (liderują firmy z Indii i Bangladeszu). Pracownicy tych firm nie są należycie zabezpieczani w tym procesie, często chorują i młodo umierają. Tracą płodność, wzrok lub zdolność do dalszej pracy. Materiał był wstrząsający. Obejrzeliśmy z tzw. rozdziawioną gębą i bez słów wiedzieliśmy, że nie chcemy szyć z wiskozy.

Long story short – zwyciężczynią materiałowego castingu została enzymowana bawełna organiczna. Nasz dostawca legitymuje się certyfikatami świadczącymi o tym, że materiał, który sprzedaje jest neutralny środowiskowo. Enzymowanie oczyszcza i wygładza bawełnę. To sprawia, że w dotyku jest ona inna niż „dresówka” ale równocześnie utrzymane są właściwości fizyczne bawełny. Dalej jest naturalna, przewiewna i chłonna i nie sztywnieje przy zamoczeniu. Bawełna ta dobrze się pierze i wytrzymuje dużo cykli prania, co w przypadku sukienki menstruacyjnej jest kluczowe.

Radość z tworzenia takiego produktu jest dla nas tym większa, że jako pierwsze możemy ją na siebie założyć. To było coś niesamowitego (Marcin tylko trochę zazdrości 🙂 ), prawie jak narodziny wyczekiwanego dziecka. W następnym artykule opowiemy o testach naszej sukienki oraz o tym, po co tak naprawdę jest komuś sukienka menstruacyjna. 

Post a Comment

Podmiotem odpowiedzialnym za markę Sukienka Menstruacyjna© jest:

LunarYa Spółka z o.o.

00-020 Warszawa

Chmielna 2/31.